Oj, jak ja się cieszę...
dla mnie dzisiaj jest koniec tygodnia :D
W niedzielę pojechaliśmy do Przytocznej, bo pierwsza rocznica śmierci wujka. Cały dzień w rozjazdach, zabawy z Księżniczkami, w nocy nauka na koło.
W poniedziałek kolokwium, potem przegląd autka, potem ubezpieczalnia.
We wtorek najpierw pracka, potem koncert.
Ale o nim później. Bo do tej pory ciężko mi powiedzieć coś, co choćby lekko przybliżyłoby magię wczorajszego wieczoru.
Po powrocie z koncertu siadłam do projektu na teorię prawa. Siedziałam całą noc. Nie spałam ani minuty.
Przedstawiłam, co miałam przedstawić.
I za 2 godziny pracka :D
Wrócę do domu i położę się od razu spać. Bo jestem padnięta.
Albo pogram najpierw w Layers of fear, pełną wersję :D
A od jutra już luzik.
Dzieje się. Lubię, jak się dzieje, chociaż ta ilość była zabójcza.