czwartek, 17 września 2015

Co się dzieje,,,?!

Cztery sprawy.

Un.
"Zrobiłam" sobie 7-dniową dietę, którą dietetyk przygotował Kamili. Poszedł kilogram w dół. Jestem szczerze zdziwiona. I myślę, czy nie skontaktować się z jej dietetykiem i nie poprosić o ułożenie diety dla mnie.

Deux.
Byłam dzisiaj z M. w Biurze Porad Obywatelskich. Pracowałyśmy jako wolontariuszki, mamy już na przyszły czwartek sprawę, yay!
Wkręciłam się, bo w ciągu jednego dnia nauczyłam się więcej niż przez pół roku na tych studiach.
Praktyka, tego mi trzeba :)

Trois.
Nie pytajcie czemu, ale ten film mnie rozśmiesza. Widziałam go setki razy, za każdym razem bawi mnie tak samo, a może i nawet za każdym razem mocniej :D


Quatre.
Jutro koncert i spotkanie z Olą!
Idę na przesłuchania do Festiwalu Młodych Talentów :D
Głównie idę posłuchać OHO!KOKO, bo dawno ich nie słyszałam, a ostatni ich koncert, na którym byłam, był świetny ;)
Idę z Olą, a potem idziemy pić! :D
Korzystamy zanim nie pojedzie do Poznania :<

Bonne nuit

środa, 16 września 2015

Bloger blogerowi nierówny...

Czekając wczoraj na TopModel skakałam po kanałach, żeby zawiesić na czymś wzrok. Natknęłam się na "M jak miłość", a tam panna Frycz mówi matce Mroczków, że ta powinna swoje wspomnienia (?) opublikować. Niekoniecznie w postaci książki, ale najlepiej założyć bloga.

To strasznie mnie irytuje, że coraz częściej spotykam się z nieznoszącym sprzeciwu założeniem, że każdy może prowadzić bloga i zdobywać tym hajs/popularność/dary losu.

No kurwa, nie każdy.

Nie mówię tego z pozycji osoby mówiącej, że "wy jesteście zwykłymi płotkami, ja zdobędę to wszystko, bo jestem od was lepsza". Wręcz przeciwnie, piszę to z pozycji osoby, która zdaje sobie sprawę, że jest jedną z płotek; czymś mniejszym niż najmniejsza gwiazda we wszechświecie, która zniknie, zanim zdąży zauważalnie dla ludzkiego oka zabłysnąć.

Dlaczego to założenie mnie denerwuje? Z dwóch powodów.

Po pierwsze, uważam "blogosferę" za najdziwniejsze zjawisko, jakie kiedykolwiek miałam okazję obserwować (co prawda bardzo z daleka, bo blogerów znam tylko z hejtów na "funpagu" Rada Etyki Social Media, który uwielbiam mimo braku znajomości polskiej blogosfery. Za cięte i trafne spostrzeżenia). To niezwykły sposób, w który wybiła się większość ludzi znanych z tego, że są znani. Wszystkie blogerki "lifestylowe" działają na mnie jak płachta na byka. Większość ich fanek od razu plunęłaby mi w oczy refleksją, że to wszystko z zazdrości.  
I miałyby kurwa rację! 
Bo zazdroszczę ludziom niezwykle, że mogą być głupi, mogą nic nie potrafić, mogą nie mieć żadnych umiejętności i na tym braku zarabiać kasę. 
Jako osoba, która strasznie się przykłada, kuje jak dzika, by przygotować się do zawodu prawniczego, jest to strasznie poniżające, że ktoś taki jak ja (starający się, wkładający mnóstwo energii i OGROM ciężkiej pracy - AUTENTYCZNEJ ciężkiej pracy) może nie znaleźć pracy w zawodzie, a ktoś taki zarabia kokosy pisząc posty o kosmetykach, ubraniach czy o czymkolwiek one piszą i mają jeszcze czelność uskarżać się, że "praca blogera jest ciężka". 
Noż kurwa mać, to policzek wymierzony wszystkim ludziom, którzy naprawdę ciężko harują.
Idź powiedz górnikom w kopalni i pielęgniarkom pracującym po 12h, jak ciężkie jest dodawanie postów na bloga.

Dlatego irytuje mnie, że ludzi ciągnie do takiego tworu, który uważam za pusty, bezmyślny i całkowicie bezużyteczny.


Po drugie, nie każdy ma odpowiednie predyspozycje do pisania. Ja sama również ich nie posiadam. Zdaję sobie sprawę, że moje słownictwo jest dość bogate (od kiedy mam 5 lat czytam książki, więc to "robi robotę"), jednak nie mam takich umiejętności ubierania wszystkich obrazów z mojej głowy w słowa. Strasznie mi z tego powodu źle, bo od zawsze chciałam pisać. Może kiedyś uda mi się wyszkolić w tej sztuce na tyle, żeby chociaż jedno z dziesiątek opowiadań, które do tej pory napisałam doszlifować na tyle, żeby nie wstydzić się go upublicznić. Tak czy inaczej - wydaje mi się, że z moim stylem pisania nie jest aż tak źle, a to i tak po wielu próbach. Zadowolona ze swoich umiejętności pisania na tyle, by zacząć prowadzić bloga byłam dopiero od drugiej klasy gimnazjum, po całym roku z najlepszą nauczycielką polskiego, z jaką miałam okazję pracować (pani Ewa Piechota ). 
Zdarza mi się czytać blogi, ale takie jak mój - osób piszących o swoim życiu codziennym w formie bardziej lub mniej systematycznego dziennika. Czasem błędy pojawiające się w nich mnie przerażają. I nie jest to koniecznie wina samej osoby, bo tak jak błędy ortograficzne da się wyeliminować, tak brak smykałki do pisania jest raczej dany od Boga lub Matki Natury i z tym nic się zrobić nie da.

Ale poza predyspozycjami do pisania jest jeszcze jeden czynnik, o wiele ważniejszy.
Trzeba mieć coś do powiedzenia.
Powiedzmy to sobie szczerze - ja nie mam :D
Nie celuję w bycie najpoczytniejszą osobą w całych Internetach. Nie celuję nawet w bycie najpoczytniejsza osobą w moim domu! A to właśnie z tego powodu - mam swoje przemyślenia, swoje poglądy, swoje "prawdy". Ale nie uważam ich za tak światłe, innowacyjne czy ważne, by dzielić się nimi z innymi.
Zazdroszczę niektórym ludziom niezwykłej wiedzy, znajomości pewnych dziedzin, obeznania w świecie. Ja takiego obeznania na razie nie mam, więc pozostawiam mówienie tym, od których mogę się czegoś nauczyć. 
Bawią mnie trzynastolatki, które zakładają blogi lub vlogi pseudo-lifestylowe i chcą opowiadać o kosmetykach. Zacznijmy od tego, jakie takie dziecko może mieć doświadczenie w tym wieku. Zrobi dwa filmy/wpisy i skończą się tematy. A tu chodzi o to, by tematów nie brakowało nigdy.

Nie mówię tu o zjawiskach takich jak osoby prowadzące bloga w formie dziennika. Wciąż na pingerze obserwuję takie osoby, które prowadzą blogi dla siebie, bez niepotrzebnej napinki i parcia na popularność.



Oj, rozpisałam się trochę :D
Ale przynajmniej  wyraziłam swoje zdanie. które dręczyło mnie już strasznie długo. I wzrastało wprost proporcjonalnie do ilości bezmyślnych celebrytek o blogerskich korzeniach ;)

Bonne nuit

czwartek, 10 września 2015

Madeleine, elle aime tant ça

Jeśli chodzi o egzamin - na pewno widać w mojej pracy było to, że zaczęłam uczyć się w czwartek, a w poniedziałek go pisałam ;)
Ale ogólnie rzecz ujmując nie jest źle. Na każde pytanie odpowiedziałam na całą stronę. Na kazusie sobie pośmieszkowałam przesadną językową i merytoryczną starannością (ale zostałam sprowokowana przez profesora, który w kazusie też śmieszkował! No proszę, partia "Kukiz Forever" oraz jej lider, który jest również wybitnym kabareciarzem? To było tak pięknie współgrające z jego tekstami z wykładów, że aż słyszałam jego głos, jak czytałam kazus :D )
Wyniki w poniedziałek ;)

_________________________________________________________________________________

Od jakiegoś czasu postanowiłam doedukowywać się w kwestii horrorów. Jestem od paru lat wielką fanką Krzyku (i niezwykłej Courteney Cox, która z każdą częścią wygląda jeszcze bardziej plastikowo ).
Przed egzaminem obejrzałam sobie Cybernatural i Smiley.

Cybernatural
Ogólnie ciekawa formuła, ale trailer zdradził prawie wszystko. Widzimy po kolei, które osoby "znikają", widzimy jakie dwie osoby zostają na koniec. Jedynym nieujawnionym szczegółem jest to, kto film wpuścił do sieci, a kto go nakręcił.
Fajna akcja z drukarkami, poza tym nieco wyblakłe, mało wyraziste.

Smiley
Aktorstwo jak z jasełek w szkole podstawowej. Wyjątkami byli Shane Dawson i Roger Bart. 
Shane'a kocham przez jego twórczość na youtubie (choć nie do końca rozumiem jego rozterki jeśli chodzi o biseksualizm. Ale być może jest to typowo męski problem. Zawsze dwóch całujących się facetów jest większą sensacją niż dwie całujące się laski. Może właśnie o ten społeczny ostracyzm mu chodzi...) i za świetny film "Not cool".
Sam motyw Smileya bardzo ciekawy, jedna z wielu miejskich legend, która wydaje się być prawdą. I tak jak screamery są zrobione wręcz odpychająco (zupełnie niezsynchronizowane i przewidywalne), tak zakończenie jest zrobione wręcz PERFEKCYJNIE. (Poza dodatkową sceną po napisach, ale uznam, że jej nie było :D  )



A teraz wszystkie "Piątki 13-go" ;)
Mam już dwie części za sobą, jutro lecimy z trzecią ;)


_________________________________________________________________________________

Kolejna francuska inspiracja

To niesamowite uczucie, kiedy wchodzisz na stronę Édith Piaf na Spotify, wchodzisz w "podobnych artystów", zaczynasz przesłuchiwać i okazuje się, że znasz te wszystkie piosenki, tylko z polskimi słowami!
I to jeszcze te piosenki w większości są wykonywane przez mojego ukochanego Michała Bajora.

A tu się okazuje, że całą zasługę za całe mnóstwo piosenek, które przewijają się przez moje życie już od samego początku przejmuje ten pan - Jacques Brel


A w dodatku moje ego zostało podłechtane faktem, iż znalazłam piosenkę jego autorstwa o swojej imienniczce ;)
I tak jak z piosenką o Magdalenie zespołu VOX się (niestety) utożsamiam, tak z tą niestety nie. Choć z pierwszą częścią piosenki utożsamić by się było miło :)


PS. Uwielbiam bzy :)

niedziela, 6 września 2015

Śmieć.

Tak się teraz czuję.

Strasznie nieprzyjemne uczucie.
Ale pocieszające jest to, jak wiele się zmieniło. 
W ciemnych czasach nawet bym nie wspomniała o tym, że czuję się źle.
Dzisiaj planuję, jak przeprowadzić rozmowę.

Tak czy inaczej - Konstytucja zatacza wielkie kręgi nad moją głową, jak sęp spragniony padliny.
I w pewnym sensie ją dostanie.
Nie liczę nawet na to, że zdam ten egzamin. Zakres materiału jest zbyt obszerny, żeby być w 100% przygotowanym. Jeśli pytania mi się trafią - może zdam. Ale ogólnie już wydrukowałam wniosek o warunek ;)
To się nazywa racjonalne podejście! :D
(Albo brak wiary w siebie, jeszcze nie zdecydowałam jak to będę nazywać ;) )

Bonne nuit ♥