piątek, 30 października 2015

Grać rolę chomika bez charakteryzacji

Jestem obolała i opuchnięta.
Wczoraj byłam na wyrywaniu ósemki.


Od wczoraj wszystko, co robię w swoim życiu, to puchnięcie i cierpienie.
Teraz już tak nie boli (w porównaniu z lutowym zapaleniem ucha to niemal spacerek), ale niedługo osiągnę rozmiary ryby nadymki.

Poza tym nagle kiedy nie mogę rozmawiać, bo jakiekolwiek otwieranie buzi sprawia ból, wszyscy mają potrzebę do mnie zadzwonić.
M., K., Babcia, R., Mamuśka, Dziadek, biura obsługi...
Oh, please, people!
 

środa, 28 października 2015

Po przek­rocze­niu cier­pli­wości następu­je zde­ner­wo­wanie, a kiedy mi­nie zde­ner­wo­wanie - następu­je obojętność.

Nie mam siły pisać.
Poza tym, że jestem zmęczona psychicznie - boję się czwartku. Ale nie bardziej niż tego, co będzie po czwartku.
Boję się komunikatu z edziekanatu. Sprawdzam codziennie i za każdym razem serce skacze mi aż pod języczek.
Boję się sesji letniej (tak, już. Bo wiem, że to najważniejsza sesja ever)
Boję się tego, że nie dostanę się do promotora, którego sobie wybrałam.
Boję się wielu innych rzeczy.

Ale poza tym dzień całkiem na plus.
Uświadomiłam sobie dzisiaj, że od soboty nie paliłam i wcale mnie nie ciągnie. 
Biorąc pod uwagę to, że 80% moich znajomych pali i co chwilę pytają, czy idziemy na fajkę - yay! 
Bycie biedną kurwą popłaca :D
Warto być czasem spłukanym. Tak dla zdrowotności.

Ale staram się trzymać dzielnie.
Wszystko będzie przecież dobrze :)
W każdym bądź razie taką mam nadzieję bynajmniej...


poniedziałek, 26 października 2015

A gdyby tak walnąć to wszystko i wyjechać w Bieszczady...?

Kupiłam sobie błękitny, błyszczący, gruby zeszyt.
Tak właśnie ludzie mojego pokroju ukrywają swoje dzienniki. Wybierają najjaskrawsze, najoczojebniejsze i najbardziej rzucające się w oczy przedmioty...

To trochę dziwne, ale mam 2 blogi (plus 2 nieaktywne, choć wciąż istniejące). Mam możliwość wypowiedzenia się na każdym z nich, również w taki sposób, żeby do nikogo to nie dotarło.
A jednak brakowało mi od jakiegoś czasu czegoś innego. Bardziej personalnego, mniej narażonego na oceny.

Doszłam do wniosku, że mam zbyt wiele demonów z przeszłości. Nie wstydzę się ich, bo one ukształtowały mnie w to, co czytacie teraz. 
Lubię myśleć, że każda moja mała życiowa trudność była tym, czym szlifierka dla diamentu.

Ale problem z moimi demonami jest taki, że wciąż trochę dychają, a ja boję się, że ujawnienie ich sprawi, że będę oceniana na ich podstawie. Nie na podstawie tego, że trzymam je pod kluczem.
Na podstawie tego, że się w ogóle przydarzyły.

Poza tym są takie tematy, których nie porusza się tak... publicznie. Można powiedzieć ogólnie - zdarzyło się to a to. Ale szczegóły są jednak sprawą zbyt intymną, bym zdecydowała się poruszać to tutaj.

Choć najbardziej i tak nie zrobiłabym tego, bo nienawidzę litości. A te tematy są zazwyczaj źródłem politowania. 



A poza tym to jestem zażenowana wynikami wyborów.
Dziękuję, dobranoc ♥

piątek, 23 października 2015

Przesilenie jesienne odpuściło i to na dobre. 
I to dawno.

Czuję, że mam zaległości. 
Powinnam opisać wyjazd do Gorzowa. Powinnam opisać weekend w Koszalinie. Powinnam opisać imprezę w Prywatce. Powinnam opisać imprezę u Agnieszki. Powinnam opisać ten dzień, kiedy między wykładami zrobiliśmy sobie imprezę w zaparkowanym na terenie kampusu aucie. Powinnam opisać parę innych imprez, których teraz nie pamiętam, ale ich nie żałuję.

Ale nie mam potrzeby. 
Było tak świetnie, że nawet gdybym próbowała, nie zdołałabym tego ubrać w słowa.

Czuję się... dobrze.
Czuję się akceptowana. 

To jest tak, jak z jedzeniem. 
Jesz przez całe życie gówno, bo świat wmówił Ci, że tylko na tyle zasługujesz. Więc żresz to i cieszysz się, że masz AŻ TYLE! Po czym pojawia się jakaś marchewka. Więc płaczesz niemal ze szczęścia, że spotkało Cię takie fajne warzywko. Aż pojawia się wielki, krwisty kawałek steka. I dostrzegasz, jak bardzo marchewka kradła Twoją energię, jak bardzo potrzebowałeś mięsa. A to mięso traktuje Cię zupełnie inaczej. Jak równy równego :)

Obrzydliwa filozofia, ale jako zawzięty mięsożerca - potwierdzam. Steki to najlepszy rodzaj ludzi ;)
I chyba to koniec przypowieści... ;)


poniedziałek, 12 października 2015

Ostatnio tyle mam w kalendarzu imprez, wyjść, wyjazdów i wyjaździków, że nie mam czasu żyć.

A że tak zimno jest już na dworze.
Smutno mi, Boże.

niedziela, 4 października 2015

Party beast

Jestem autentycznie i niesamowicie wyzuta z energii.
Ale dzisiaj W KOŃCU, ŁO PANIE, SŁODKI JEZUSIE NA ROWERKU DZIĘKI CI ZA TO się wyśpię.

Najpierw czwartek. Pojechałam na ósmą na wydział. Wykład - przerwa - wykład. Nic ciekawego.
Na 20 byłyśmy umówione z A. na before'a do M. i N.
Dziewczyny (jak się trochę skuły) uparły się, że mnie pomalują (nie potrafię się malować i z tego powodu nigdy tego nie robię). Nigdy w swoim życiu nie wyglądałam ładniej ♥
Co w sumie źle świadczy o moim "naturalnym pięknie" :D

Poszłyśmy do Greya na wydziałówkę. Bawiłam się świetnie :D
Wytańczyłam się, pogadałam (eeeeeem... darłam się do ucha przekrzykując muzykę) z ludźmi, było naprawdę super :)
Wróciłam do domu o 3, w drodze o do domu wysłuchałam opowieści taksówkarza o jego życiu erotycznym (najdłuższe 10 minut w moim życiu... ogólnie gość był skurwysynem, bo mi się przyznał, że zdradza żonę, bo ona nie spełnia jego fantazji, nawet pornosa nie chce z nim obejrzeć. Ale bałam się coś powiedzieć, bo jeszcze by mnie znaleźli martwą na Niebku), nie spałam do 4, bo nie mogłam zasnąć i czekałam na info, że A. i D. dotarły bezpiecznie do domu.

Po czym wstałam o 7 i pojechałam na uczelnię. YOLO.
Na zajęciach usłyszałam, że ziomek z Wro jest zszokowany tym, jaki pieprznik jest na uczelni... serio, czasem wstyd tutaj studiować :/

Wróciłam do domu zachwycona wizją spędzenia popołudnia i wieczoru w łóżku... aż napisał Buła. I tym sposobem poszłam do Ag. do domu, a potem do Kafe Jerzy.

Mamusia zawsze mówiła mi, że nie wolno oceniać ludzi.
Ale ja oceniałam nas za to, że się tam znaleźliśmy.
(Tak naprawdę Mamusia nigdy mi tak nie mówiła, ale to dobrze brzmi w tym kontekście)

Serio, Kafe Jerzy to wielkie wtf. Największe wtf na mapie Szczecina.
Średnia wieku zanim tam weszliśmy wynosiła 40-45 lat. I to tyko dlatego, że odbywał się tam wieczór kawalerski, więc zaniżało ją kilku dorodnych mężczyzn w swoich "late twenties".
"Ostre" ryczące 50-tki i atencyjne kurwy tańczące na filarach jakby to były rury... to bolało.

Ale wsparliśmy Ag., bo miała śpiewać. Ja nawet robiłam za jej statyw :D
Dobrze się bawiłam, ale w ogóle się nie wyspałam :<
A ja jestem zwierzęciem, które wyspać się po prostu MUSI!

___________________________________________________________________________

Od wtorku R. się nie odzywał. Próbowałam się dodzwonić do niego, ale nie odbierał, a w czwartek napisał smsa, że nie da rady rozmawiać, że zadzwoni jak będzie w stanie. 

Dzisiaj w nocy mi się śnił. Śniło mi się , że wrócił do K., po czym zadzwonił od mnie, żebyśmy się spotkali. I poszłam do jakiegoś mieszkania, a on tam siedział zapłakany i mówi, że szmata znowu go oszukała, że okazało się, że zanim się poznali była w ciąży i ma dziecko, 4-letnią córeczkę.

I go wyprorokowałam, bo dzisiaj zadzwonił ;)

___________________________________________________________________________

Przez około 2 tygodnie cierpiałam na bezdenne przesilenie jesienne.
Ale już mi lepiej :)

Tym razem nie doprowadzę się do takiego stanu jak dwa lata temu. Nie potrzebuję więcej takich czarnych wake-up callów.