wtorek, 31 marca 2015

Cukrowa wata i płynu Lugola łyk.

Przydałby mi się intelektualny odpowiednik płynu Lugola.

Właściwie kłamię. Znalazłam przecież taki odpowiednik.
Jako wielka fanka wszelkich scripted docu i Warsaw Shore mogę powiedzieć o nich - to są moje Lugole.

Po wybuchu rektora w Czarnobylu ludzie pili płyn Lugola, żeby dostarczyć sobie jodu. W ten sposób radioaktywne izotopy jodu nie łączyły się z hormonami tarczycowymi (bo te były już zajęte przez "zdrowy" jod). A przynajmniej tak to rozumiem. Ale ja blondynka jestem, co złego, to nie ja.

A ja oglądam te głupoty, patrzę jak Ewelina czy inna Eliza się (eufemistycznie mówiąc) łajdaczą*, jak Mała Ania rzuca kobietami lekkich obyczajów co najmniej 5 razy w jednym zdaniu i jak słowo "niepodważalne" wzbudza u niej zachwyt, bo "ku***, jakie ona ma mądre słowa, bez kitu".

To trochę oczyszcza mój krwiobieg.
Coraz mniej przeklinam, coraz mniej mam głupich pomysłów
I tak jak czasem chciałam być dziewczynami tego pokroju (popularne, ładne , wyluzowane i z głową pełną wspomnień), tak moja Lugola sprawia, że to wydaje mi się teraz... płytkie. Znaczące i warte tyle, co nic.


 

*w sumie to słowo nie powinno się tu pojawić, bo mi się zbyt dobrze kojarzy :D
Leśmianowe "A słowa się po niebie włóczą i łajdaczą -/ I udają, że znaczą coś więcej, niż znaczą!..." zawsze na propsie.

poniedziałek, 30 marca 2015

Nigdy dość się nie umiera.

Bolesław Leśmian
DZIEWCZYNA


Dwunastu braci, wierząc w sny, zbadało mur od marzeń strony,
A poza murem płakał głos, dziewczęcy głos zaprzepaszczony.

I pokochali głosu dźwięk i chętny domysł o Dziewczynie,
I zgadywali kształty ust po tym, jak śpiew od żalu ginie...

Mówili o niej: "Łka, więc jest!" - I nic innego nie mówili,
I przeżegnali cały świat - i świat zadumał się w tej chwili...

Porwali młoty w twardą dłoń i jęli w mury tłuc z łoskotem!
I nie wiedziała ślepa noc, kto jest człowiekiem, a kto młotem?

"O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!" -
Tak, waląc w mur, dwunasty brat do jedenastu innych rzecze.

Ale daremny był ich trud, daremny ramion sprzęg i usił!
Oddali ciała swe na strwon owemu snowi, co ich kusił!

Łamią się piersi, trzeszczy kość, próchnieją dłonie, twarze bledną...
I wszyscy w jednym zmarli dniu i noc wieczystą mieli jedną!

Lecz cienie zmarłych - Boże mój! - nie wypuściły młotów z dłoni!
I tylko inny płynie czas - i tylko młot inaczej dzwoni...

I dzwoni w przód! I dzwoni wspak! I wzwyż za każdym grzmi nawrotem!
I nie wiedziała ślepa noc, kto tu jest cieniem, a kto młotem?

"O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!" -
Tak, waląc w mur, dwunasty cień do jedenastu innych rzecze.

Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...

I nigdy dość, i nigdy tak, jak pragnie tego ów, co kona!...
I znikła treść - i zginął ślad - i powieść o nich już skończona!

Lecz dzielne młoty - Boże mój - mdłej nie poddały się żałobie!
I same przez się biły w mur, huczały śpiżem same w sobie!

Huczały w mrok, huczały w blask i ociekały ludzkim potem!
I nie wiedziała ślepa noc, czym bywa młot, gdy nie jest młotem?

"O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!" -
Tak, waląc w mur, dwunasty młot do jedenastu innych rzecze.

I runął mur, tysiącem ech wstrząsając wzgórza i doliny!
Lecz poza murem - nic i nic! Ni żywej duszy, ni Dziewczyny!

Niczyich oczu ani ust! I niczyjego w kwiatach losu!
Bo to był głos i tylko - głos, i nic nie było oprócz głosu!

Nic - tylko płacz i żal i mrok i niewiadomość i zatrata!
Takiż to świat! Niedobry świat! Czemuż innego nie ma świata?

Wobec kłamliwych jawnie snów, wobec zmarniałych w nicość cudów,
Potężne młoty legły w rząd, na znak spełnionych godnie trudów.

I była zgroza nagłych cisz. I była próżnia w całym niebie
A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebie?

niedziela, 29 marca 2015

Dramat sześciolatka... ♥

W piątek na moim wydziale (jak to szumnie brzmi! MÓJ wydział. Mój własny!) była konferencja, na której wystąpił w roli gościa jeden z najbardziej przeze mnie lubianych polityków.

Prezes NIK, Krzysztof Kwiatkowski

Pamiętam, jak został Ministrem Sprawiedliwości. To był taki okres, w którym byłam na bieżąco z polityką i wszelkimi newsami tego dotyczącymi, więc od razu sobie postać obczaiłam ;)

Zawsze strasznie mnie fascynował. 
Po pierwsze to, że pokonał raka. To może się wydawać trochę słabe, że swoje sympatie opieram na czymś takim. Ale jako osoba, w której rodzinie "cancer doesn't run. It gallops" i która prawdopodobnie będzie się z nim sama zmagała (Mamusię oszukasz, Tatusia oszukasz, ale genów nie oszukasz) - ma to dla mnie szczególne znaczenie. Ale za te zmagania (zwłaszcza, że dotyczą relatywnie młodego wieku) - od zawsze, na zawsze WIELKI SZACUNEK.

Po drugie... no są tacy ludzie, którzy od pierwszego spojrzenia na nich wzbudzają emocje. Tak jak w przypadku Agaty Młynarskiej jest to czysty hejt, poddenerwowanie i ochota przyłożenia w twarz, tak w przypadku pana Krzysztofa to zawsze jest taka niewytłumaczalna nić sympatii. Zawsze podświadomie mi się wydawał strasznie pogodnym i ciepłym człowiekiem.

I właśnie w piątek byłam na tym wykładzie. Pomijam wielką organizacyjną nieporadność tego wydziału. Pomijam to, że dziekan w powitaniu Prezesa  powiedział, że dowiedział się 48h temu o tym, że on przyjedzie i że to wstyd. Pomijam to, że dziekan nie usiedział nawet 5 minut - przywitał gościa, usiadł na minutę, wyszedł i więcej się nie pojawił. Pomijam to, że była organizowana lista ludzi, którzy chcą się pojawić na wykładzie, było ponad 200 chętnych, których upchnięto do sali mieszczącej 80 osób. POMIJAM.

Było świetnie :)
Prezes okazał się dokładnie takim typem człowieka, jaki uwielbiam.
Strasznie sympatyczny, z dystansem do siebie, wielką dozą humoru, odpowiedzialny (come on, w końcu bycie prezesem tak ważnej instytucji do nie kaszka z mleczkiem!), ale jednocześnie potrafiący się wyluzować.

W czasie przeznaczonym na zadawanie pytań ciężko było się tłumowi przemóc, nie było nikogo, kto przełamałby te pierwsze lody. Więc Prezes zaproponował, że może organizator zada mu jakieś pytanie, bo na pewno ma przygotowane. (To, że organizatora nie było na sali - POMIJAM!)
Wtedy powiedział, że jak nie ma pytań, to żaden problem, bo on jest straszna gaduła i zawsze jakiś temat znajdzie, i się rozgada, i że ciężko go będzie zatrzymać. Ja bym na jego miejscu się troszkę wkurzyła, a on na luziku z uśmiechem na ustach (chociaż też nie wiadomo, jaka była "temperatura" jego myśli w tym momencie ;) ).
Albo powiedział, że mieszka od poniedziałku do piątku w Warszawie, a w weekendy mieszka w Łodzi, bo "żona powiedziała, że się chyba z koniem na łby pozamieniałem, jak myślę, że się przeprowadzimy do Warszawy" ♥
Albo mówił o kontrolach, czy szkoły są przygotowane na przyjęcie sześciolatków - żeby pisuarki były na odpowiedniej wysokości, umywalki też... a w 2013r. ponad 80% szkół tych warunków nie spełniało - i był to wielki problem ze względu na standardy europejskie, "nie mówiąc już o dramacie sześciolatka, który musi sikać skacząc do pisuaru" ♥♥♥

No kurczę, to jest ten typ poczucia humoru i ogromnego dystansu, który w ludziach uwielbiam ;)
Serio, do tej pory nie mogę wyjść z zachwytu i podziwu.

No i nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zrobić sobie zdjęcia ;)
♥♥♥


Tak więc na następnej wizycie Prezesa na WPiA US (już w październiku!) na pewno się pojawię :)
I need that kind of positivity in my life :D



I tak szczerze...?
Zamieszało mi to spotkanie w głowie w kwestii wyboru dalszej drogi. 
Byłam w miarę zdecydowana, ale teraz już sama nie wiem...

piątek, 27 marca 2015

"Listen, I know it's been hard. You know it's no different for me"

Moja hipochondria momentami mnie przerasta. I przeraża jednocześnie. 

Na Internecie (w komentarzach pod tym postem) znalazłam gościa, który miał wytatuowane "301.83"

Nie zrozumiałam o co chodzi. Wpisałam więc tę liczbę w Google.
Pierwszym wynikiem był artykuł w wikipedii. 
Siedzę. Czytam. Identyfikuję się.

To w sumie smutne. 
Po pierwsze, że identyfikuję się tak bardzo.
Po drugie, że identyfikuję się tak łatwo.
I mean... że tak łatwo jest mi uwierzyć, że na coś cierpię.

___________________________________________________________________


Ostatnio coraz bardziej się wycofuję,
Chciałabym pójść na konkurs z prawa karnego. Ale boję się, że się zbłaźnię.
Chciałabym się udzielać w kole prawa administracyjnego, ale boję się publicznych wystąpień. No i boję się, że się zbłaźnię.
Chciałabym też bardziej aktywnie uczestniczyć w zajęciach na uczelni. Ale za każdym razem boję się, że się wygłupię, powiem coś nie tak. No i że się zbłaźnię.

Coraz ciężej jest mi wychodzić z mojej "comfort zone". Nie chce mi się już czasem starać, bo wiem, że i tak mi nie wyjdzie.
Brakuje mi odwagi i nie bardzo wiem, jak mogłabym ją zyskać. 

Ale chyba już dość. Nie chcę dłużej kryć się w przytulnej skorupce. Czas chyba podjąć wyzwanie. Nawet nie z odwagi, ale z frustracji z jej braku.
Każda motywacja jest dobra, żeby w końcu się przełamać :)

Bo strach jest iluzją.
A iluzjom nie ma co się poddawać :)



Even if it's the last thing we do together

poniedziałek, 23 marca 2015

Hypochondriasis, 1.01

Jestem mistrzem w tej konkurencji.

Już od dwóch tygodni nie słyszę na lewe ucho. Zaczynam się już poważnie martwić.

Miałam dzisiaj jechać po zajęciach do lekarza. Nie mogłam się skupić. Naszła mnie dziwna myśl - co jeśli nigdy tego słuchu nie odzyskam?

Oczywiście Doktor Google potwierdził moje obawy. Naczytałam się historii co najmniej miliona osób, po czym okazało się, że dodatkowo mam raka (urok diagnoz z Internetu. Swędzenie pod pachą też może być objawem raka, potwierdzone info).

Chociaż w sumie te rakowe gadki powinny do mnie mocno docierać. W końcu nie każdy w ciągu dwóch miesięcy dowiaduje się o nowotworze dwóch bliskich osób.
Trochę przeraża mnie komizm tej sytuacji. Małżeństwo, A. i M.
Ona ma raka, pisze do NFZ o refundację i wyjeżdża do Niemiec na leczenie. Jest właśnie w jego trakcie.
W tym czasie on dowiaduje się, że też ma raka.
Why? Za mało chorób na jedną rodzinę?


Dusia co prawda trochę mną potrząsnęła, ale obawy powoli wracają.
No kurczę, trochę przerąbane nie słyszeć do końca życia na jedno ucho.

Tak czy inaczej, dostałam nowy lek. Zobaczymy co i jak.

______________________________________________________________________

Swoją drogą strasznie podoba mi się takie oznaczanie rzeczy.

English 1.01
To brzmi tak... porządnie, zorganizowanie.

Chyba w "Lie to me" było "Interrogation one-oh-one"

środa, 18 marca 2015

"Obietnica poranka"

W poniedziałek byłam w teatrze na "Obietnicy poranka" z Anną Seniuk i Grzegorzem Małeckim.

Ogólnie rzecz biorąc jest to opowieść o więzi między matką synem.
Matka, Rosjanka zafascynowana Francją, samotnie wychowuje syna. Stara się dać mu wszystko, co najlepsze i zagwarantować mu świetlaną przyszłość.


Mimo dość sporej ceny biletów, jest to zdecydowanie rzecz warta polecenia.

Po pierwsze - Anna Seniuk. Rozczulająca rola, świetnie zagrana. Mama określiła to mianem "starej szkoły aktorskiej", ja nazwę to po prostu talentem i kunsztem. Istny majstersztyk i perfekcja. Dodatkowa sentymentalna iskierka - urodzona na Ukrainie, moja krajanka ♥

Po drugie, posiadacz mojego najulubieńszego męskiego imienia, Grzegorz Małecki. Idealny przykład tego, jak ważne są geny. Posiadacz przecudnego głosu. W czasie spektaklu strzelał takie miny, że rozpływałam się w fotelu.
Wśród dzisiejszych aktorzyn, grających każdą emocję jedną miną, osoba potrafiąca jednym grymasem przekazać dokładnie uczucia postaci jest istnym diamentem. Wielki szacunek i tony zachwytu w kierunku tego pana ♥

Po trzecie - sama historia. Ryczałam jak nienormalna. I to nie raz, na zakończenie, jak wszyscy widzowie.
Nieeeeeee, ja ryczałam co najmniej 3 razy, plus przejściowa potliwość oczu w niektórych momentach.

    1. Sam początek. Wystarczyły dwa zdania.
      AS: Wstydzisz się swojej starej matki?
      GM: (...) Chciałem dla niej zdobyć świat i złożyć go u jej stóp.
      I już Madzi lecą z oczu łez potoki...
    2. AS: Słuchaj mnie uważnie. Następnym razem, kiedy zdarzy się, że obrażą wobec ciebie twoją matkę, następnym razem chcę, żeby cię przynieśli do domu na noszach. Rozumiesz? Chcę, żeby cię przynieśli do domu całego we krwi, słyszysz? Nawet gdybyś nie miał ani jednej nie połamanej kości, słyszysz?
      Inaczej nie warto wyjeżdżać... Nie warto jechać do Francji,
      Pamiętaj, co ci powiedziałam. Od tej chwili masz mnie bronić. Nic mnie nie obchodzi, co ci mogą zrobić ich pięści. Cierpi się od czego innego. Jeśli będzie trzeba, masz dać się zabić.

      Pogrubione słowa niemal wykrzyczane, pełne bólu. Reszta mówiona powoli, cicho, przez ściśnięte gardło. Niemal wstrzymałam oddech od ładunku emocji, który ten krótki fragment ze sobą niósł.
       
    3. Zakończenie. Tu nie ma nawet czego tłumaczyć. Wystarczy obejrzeć lub przeczytać.

Jestem szczerze zachwycona.
Autentycznie, od poniedziałku ciężko jest mi oderwać myśli od spektaklu :)
 

niedziela, 15 marca 2015

Wpis z cyklu "Myśli rozczochrane"

Jestem autentycznie zauroczona Timem Rothem.
I'm so in love... ♥

Serio, "Lie to me" jest jednym z tych seriali, które skończyły się za szybko. Urwali tak nagle, jak była fajna perspektywa dotycząca Cala i Foster...
Czemu nie ma kolejnych sezonów?! :<


Ciężko jest mi się za cokolwiek zabrać. Po ostatnim tygodniu spędzonym w łóżku nic mi się nie chce. A wizja kolejnych wizyt w szpitalu mnie rozbraja.
Nienawidzę szpitali. Przystojni lekarze zawsze na propsie, ale poza murami szpitala.

Poza tym znalazłam nową muzyczną inspirację. 

Muzycznie, filmowo i książkowo jest spoko.
Tylko życiowo nie ogarniam.


czwartek, 12 marca 2015

* * *

Strasznie irytuje mnie połowiczny słuch.
Jeśli nie zacznę zaraz słyszeć na lewe ucho, to zwariuję.

___________________________________________________________________________

To zaczyna być męczące. Jak tylko zagłębię się w jakimś autorze na tyle, żeby go pokochać - autor ten umiera.
Chyba czas zacząć słuchać Justina Biebera.

Terry Pratchett nie żyje. 
Jakoś tak smutno.


środa, 11 marca 2015

Głupota i tak śmierdzi, nawet wyperfumowana!

Parę dni temu dokładnie zrozumiałam Van Gogha.
Byłam w stanie, w którym sama z chęcią odcięłabym sobie ucho.

Agonia. Zapalenie ucha + angina.
Do tej pory nie słyszę na lewe ucho. Trochę mnie to martwi, bo jednak już prawie tydzień jestem na antybiotyku...

Dobrze, że mam tak mało zajęć na uczelni, przynajmniej zaległości nie będzie dużo :)

__________________________________________________________________________

Zdarzyło się tyle rzeczy, że aż ciężko jest mi zacząć nadrabiać zaległości.
Systematyczność ZDECYDOWANIE nie jest jedną z moich zalet.

Tak czy inaczej:

Rocket Festiwal
Magia, czysta moc i energia
Paradoksalnie najlepiej bawiłam się na występach tych zespołów, po których nie oczekiwałam niczego specjalnego. Spodziewałam się stypy, a było zajebiście.
A kiedy oczekiwałam czegoś fajnego, okazywało się całkiem średnio.
Oczywiście wyjątkami są moje ukochane Luxtorpeda i Pidżama Porno. (No i może trochę happysad. Ale grali głównie kawałki z nowej płyty, której jeszcze nie słuchałam, więc trochę słabo, że na 6 płyt grali większość piosenek z najnowszej.)

W każdym razie, wielkie love dla Oberschlesien. Jedno z moich największych zaskoczeń i oczywiście wielki szacun za gest, którym zakończyli występ.
Muchy mnie lekko rozczarowały (brakowało jakiegoś takiego kopa). 
Chemii wcześniej nie słyszałam, ale ogólnie megapozytywne wrażenie. Wokalista ma świetny kontakt z publicznością i genialny głos.

Luxtorpeda. To już w ogóle temat...
Było ultragenialnie. Stałam niemal przy samej barierce. Byłam w środku pogo. Było zajebiście. Do czasu :D
W pewnym momencie pogo naprawdę się rozhulało. Na tyle, że jeden gość mnie popchnął, a ja poleciałam do przodu na gościa, który miał wyciągniętą rękę. Przejechał mi tę ręką po policzku i strącił mi do tyłu okulary, a ja poleciałam na kolana.
Oczywiście jak to w pogo, od razu zaczęli mnie podnosić. A ja zaczęłam drzeć mordę "OKULARY! OKULARY! OKULARY!" :D
Na szczęście wszyscy ogarnęli, zatrzymali się i szybko znalazłam te okulary...
Ale ta chwila przerażenia była takim zastrzykiem adrenaliny...
Jestem szczęściarą. Żeby w takim tłumie nie znależć tych okularów podeptanych - to cud :)

A potem happysad i Pidżama Porno
Ogólnie jeden z najbardziej magicznych wieczorów w tym roku ;)


A tak poza tym - certyfikat. Dostałam wyniki.
Zabrakło mi 2,5 punkta do najwyższej oceny. Trochę boli, ale i tak jestem z siebie dumna ;)

A teraz sobie choruję. Zakochałam się w "Lie to me". 
Po raz kolejny jeszcze obejrzałam "Cztery pokoje", bo Tim Roth ♥♥♥

Serio, tak się wciągnęłam, że w 3 dni obejrzałam 2 sezony :D

Co nie zmienia faktu, że zaraz zwariuję w tych czterech ścianach. Ile można się lenić w łóżku...?