czwartek, 29 stycznia 2015

Long time no see.

Sesja zawładnęła moim życiem. 
Ale szczerze powiedziawszy, nie jest taka zła. Poprzednia to był prawdziwy koszmar. W porównaniu z tamtą, ta wydaje się dziecinną igraszką ;)

Mam już za sobą mpp, finanse i owi.
Z dwóch pierwszych mam już wyniki, a owi już wiem, że prawdopodobnie będę poprawiać :D
Napisałam wszystko, co umiem, ale dr K. jest bardzo surowym egzaminatorem, więc przeczuwam dwóję ;)
Ale jakoś nie mam zamiaru się tym zbyt przejmować ani ronić łez (ekhm... pozdro dla kumatych).

Został mi tylko cywil.

____________________________________________________________________________

Jestem tym typem człowieka, którego irytują dziwne rzeczy.

Wczoraj wstałam z piosenką z soundtracku "Herkulesa" (tego animowanego) w głowie. Więc puściłam sobie ten soundtrack. I irytują mnie niektóre teksty w piosenkach.
A odkryłam to dopiero wczoraj, kiedy po raz pierwszy w życiu usłyszałam i zrozumiałam wszystkie słowa :D

Ale i tak uwielbiam nad życie ♥

wtorek, 13 stycznia 2015

Nie kochałam go.
Nawet go nie znałam.

Więc czemu tak mocno kłuje mnie w sercu na myśl, że już go nie ma?

sobota, 10 stycznia 2015

Czarny humor

Kiedyś któryś z aktorów (podejrzewam, że to był Cezary Pazura, ale pewności nie mam. Na pewno to było w odcinku specjalnym 13 posterunku :D) powiedział, że jego metodą na wszystkie życiowe kłopoty jest po prostu ich ośmieszanie.
Po problem ośmieszony już nie jest problemem. Wydaje się błahy i nieważny.

Dlatego też przejęłam tę filozofię.

Głównie jest to mój sposób "oswajania" się ze śmiercią.
Umrze ktoś popularny, jakiś celebryta, aktor, reżyser, polityk? Nabijam się, bo tak jest mi łatwiej przyjąć, że tych osób już nie ma.

I choć wiele osób może przez to na mnie psioczyć i mówić jaka to nieczuła jestem - dla mnie najważniejsze jest to, że mi to pomaga.


What can I say?

Nienawidzę, kiedy nic się nie dzieje.
Ale teraz nienawidzę, bo dzieje się za dużo.
I nienawidzę, bo czuję, że ten wpis będzie bardziej chaotyczny, niż się spodziewam.
A spodziewam się ultrachaosu.

Wujek A. jest w szpitalu. Nie wiem, co mam zrobić. 
Oczywiście, żal mi go, ale prawie go nie znam.
I chociaż ostatni raz widziałam go 12 lat temu, jakoś dziwnie mnie ściska w sercu na każdego newsa ze szpitala.
Niewytłumaczalne.


Tak czy inaczej - kolokwium. Już mi się ono po nocach śniło...
A właściwie śniło mi się raz, w nocy z środy na czwartek.

Śniło mi się, że miałam jechać na egzamin z mpp (z profesorem Ł. on mi się śnił dzisiaj...). Więc wsiadłam w autobus, 75, z przystanku na moim osiedlu. usiadłam na pierwszym siedzeniu przy kierowcy. Z tyłu usłyszałam jakieś znajome głosy. Były tam Klaudia C. (z mojej grupy), Patrycja K. (z gimnazjum) i parę innych dziewczyn. I zaczęły mnie wołać. Więc zaczęłam do nich iść, ale po drodze siedziały Pajka, Hania S. i Karolina. Więc zostałam z nimi i gadałam. One jechały na ten sam egzamin. W końcu wysiadłyśmy z autobusu. Wszędzie leżał śnieg, wielkie zaspy. Weszłyśmy do jakiegoś domu. 
Tam też gadałyśmy, śmiałyśmy się, Pajka robiła drinki i w ogóle. Nabijałyśmy się z wypchanych głów zwierząt na ścianach.
W pewnym momencie przyszła p. H.B. (dyrektorka liceum) i poprosiła mnie i Pajkę o to, żebyśmy jej przetłumaczyły jakiś tekst. Pajka coś narzekała, że ona nic nie umie po angielsku, żebym jej dyktowała. Ale spojrzałam na zegarek i była 16.20 - egzamin miał być na 17.
Powiedziałyśmy H.B., że wrócimy to zrobić po egzaminie.

Dziewczyny wyszły, a ja się jeszcze ubierałam. Kiedy wyszłam, to okazało się, że jestem na przystanku autobusowym w Biesiekierzu. Sprawdziłam godziny i odjazdy - nic nie jeździ pod nasz wydział. Zaczęłam panikować, poszłam na drugą stronę ulicy (jest tam sklep), żeby zobaczyć, czy pod tablicą ogłoszeń nie znajdę kogoś, kto nas podwiezie. Tam spotkałam Rafała i Klaudię (kuzyn z dziewczyną), którzy pytali, co z tym dojazdem, bo patrzyli na rozkład i nie widzieli żadnego autobusu. Nie znalazłam też żadnej taksówki (a tam nie ma fizycznie jak znaleźć taksówki, więc fuck logic...).

Wróciliśmy we trójkę na przystanek, a tam wujek Phil z serialu "Fresh Prince of Bel-Air" sprawdzał rozkład i mówi mi, że nie dojedziemy (Thank you, Captain Obvious!)

Nagle zaczął jechać jakiś autobus. Uznaliśmy, ze wsiądziemy, podjedziemy do miasta, a stamtąd jakoś znajdziemy coś na uczelnię. A on bezczelnie koło nas przejechał, bo okazało się, że to nie był przystanek, tylko atrapa, a prawdziwy był 500 metrów dalej, za drzewami, więc go nie widzieliśmy.

Nawet we śnie mi się życie nie udaje...

Z tego snu to by było na tyle...

Ale najważniejsze, że to kolokwium z głowy.
Teraz będzie już gorzej.

środa, 7 stycznia 2015

You got a fast car. But it is fast enough so we can fly away?

Ta piosenka jest piękna.
Za każdym razem jak ją słyszę, to chce mi się płakać.

Mało który artysta potrafi tak opowiedzieć historię.
I to historię o tym, jak rozczarowujące jest życie.

And I had a feeling that I belonged.

Nie wiem jak to jest, ale nigdzie i z nikim nie czuję się tak pewnie jak z R.
Widzimy się rzadko, bo tylko w wakacje i czasem z jakiejś rodzinnej okazji, ale mimo tego zawsze przy nim czuję, że nadajemy na tych samych falach.

Na święta wieczorem przeglądałam kanały w tv. Skakałam z kanału na kanał, szukałam czegoś do obejrzenia. I trafiłam na "Szkołę", pisałam już o moim zafascynowaniu tą serią.
I tak oglądam, nagle przyszedł R.
No to ja już zawstydzona, że takie gunwo oglądam... usiadł koło mnie i oglądamy. W pewnym momencie jedna z nauczycielek zapytała uczniów "Co tu się dzieje?"

R: Nie interesuj się, Kramerowa!
Ja: ... Ty też to oglądasz?!

I w tym momencie spojrzał na mnie z nienawiścią w oczach i wyszeptał:
"Nienawidzę tej Smoczycy"

Family quality time ♥


No i poczucie humoru mamy podobne. Tylko od niego mogłam usłyszeć ten kawał:
- Czym się różni dziewica od pilota?
- Do pilota wchodzą dwa paluszki.

I tylko z nim mogę dzielić swoją fascynację rapem ;)

Geny jednak robią swoje.

Chciałabym kiedyś z kimś spoza rodziny czuć taką więź.
_________________________________________________________________________________

Well, what can I say...? ;) 

wtorek, 6 stycznia 2015

Koniec laby.




Ostatni dzień byczenia się w domu.

Ale może to i lepiej? 
W domu mało co zrobiłam... raz przeczytałam Całą-Wacinkiewicz i przerobiłam dokładnie Antonowicza. Mało...

Z jednej strony stresuję się piątkiem, bo kolokwium, bo przedmiot prowadzony przez P.Ł., bo chciałabym mieć dobre oceny, bo stypendium...
A z drugiej... meh. Nie chce mi się.

Madziowy dysonans.



Największe osiągnięcie ostatnich dni?
Uświadomiłam, ze w sumie za nikim się nie stęskniłam.

Z tymi, na których mi zależy starałam się utrzymywać kontakt.
W razie problemów się zniechęcałam, co z jednej strony źle, bo łatwo się poddałam. A z drugiej - czemu tylko ja mam się starać?


_________________________________________________________________________________

Na pingerze nadałabym temu wpisowi hasztaga.
#sny

Śniło mi się dzisiaj, że jestem w jakimś studiu nagraniowym. Za konsoletą siedział jakiś (let's be politically correct) Afroamerykanin, ja siedziałam za nim na czerwonej skórzanej kanapie (nie wiem, czemu wydaje mi się  to ważnym szczegółem). A przy mikrofonie stał Bruno Pelletier...

Jak skończył nagrania, to wyszliśmy stamtąd na spacer... 

Bardzo subtelny i romantyczny sen. Przydałoby mi się takich więcej :)

niedziela, 4 stycznia 2015

Ojacie! 
Robią film o osobie, którą poznałam osobiście. 

Jak byłam na wycieczce we Włoszech, był tam pan Maciek, niewidomy nauczyciel historii. I opowiadał trochę o sobie i w ogóle. Ja jeszcze byłam wtedy przed maturą z historii, więc w ogóle czad.

A teraz co widzę?
Jakiś nowy film z Chyrą.

Czytam opis - no wypisz, wymaluj historia pana Maćka!

Nie wiem czemu tak mnie to cieszy.
Ale jedno jest pewne - pan Maciek zasługuje na to, żeby więcej ludzi poznało jego historię :)
Świetny człowiek.



sobota, 3 stycznia 2015

"Make me think that you're the one that I adore."

Zadziwiam sama siebie z dnia na dzień.

To dziwne i śmieszne, że w przeciągu 7 miesięcy wszystkie moje dotychczasowe relacje, które byłabym gotowa nazwać "przyjaźniami", obróciły się w proch. Coś, co wydawało się tak wartościowe, okazało się wytworem rodem z kloaki.

Ale takie jest życie. 
A ja mam naprawdę po kokardę angażowania się i starania dla kogoś, kto nie jest nawet pobieżnie zainteresowany. 
Zbyt dużo jest osób, które na moją uwagę zasługują, bym mogła marnować czas na jednostronne relacje bez przyszłości.

I piszę to bez żadnego smutku.
Może to jest najlepszym miernikiem wartości.
Nie jest mi nawet żal, że coś się kończy. Wypaliło się, próbowałam naprawiać, ale nie jestem w stanie nic zrobić w kwestii strużki moczu wypływającej od strony przeciwnej :)

Może właśnie to powinno być moim postanowieniem noworocznym?
No more toxic people.


piątek, 2 stycznia 2015

Call me crazy.

Strasznie podekscytowałam się wycieczką do Amsterdamu i Brukseli :)
Do tego stopnia, że jest ona w czerwcu, a ja już zaczynam planowanie.

Nie mogę się doczekać :)

Mów do mnie Klara.

Każdy z nas ma pewną wyidealizowaną wizję świata. To oczywiste i przynoszące wiele życiowych rozczarowań. 
Bo ludzie nie są tacy dobrzy, jak myśleliśmy; benzyna nie taka tania; fart nie taki częsty; szczęście nie takie oczywiste.

I blame movies.
W nich wszystko układa się tak ładnie, a zakończenie zawsze jest szczęśliwe.

Ale nie o tym, nie o tym...

Poza tą wizją jest jeszcze jedna.
Wizja nas samych. 

Każdy z nas widzi siebie przez pryzmat własnych wyobrażeń o sobie. Mamy się za dobrych, porządnych ludzi.
W rzeczywistości możesz być skurwielem bez sumienia. Ale kiedy nagle ktoś Cię spyta, jakim człowiekiem jesteś, powiesz "Jestem dobrym człowiekiem. Nie mam sobie nic do zarzucenia."
W głowie pomijamy wszystkie złe rzeczy, które zrobiliśmy. Widzimy tylko swoje zalety.

Ja też mam w głowie obraz Dobrej Madzi. Dla uproszczenia nazwijmy ją Klarą (Boże, chciałabym mieć tak na imię). I kiedy myślę o sobie, nie myślę o obiektywnej Madzi żyjącej na tym łez padole, tylko o Klarze. 

Bo każdy lubi mieć o sobie dobre mniemanie. 
Ale co z tego, skoro wszyscy jesteśmy chujami?

Nie jest to postanowienie noworoczne. To bardziej rodzaj filozofii życiowej.
Starać się żyć tak, by nie być Klarą wyłącznie w głowie. 
Być Klarą naprawdę.

Czyż to nie brzmi dobrze? :)
Będzie trudne, ale nie ma rzeczy niemożliwych.


"A we mnie samym wilki dwa
Oblicze dobra, oblicze zła
Walczą ze sobą nieustannie
Wygrywa ten którego karmię"