środa, 4 lutego 2015

Olive Kitteridge

Przeuroczy miniserial.

Po pierwszym odcinku byłam pełna żywego hejtu do Olive.
Za to, jak traktuje Henry'ego.
Za to, jaka jest dla Chrisa.
Za to, jaka jest dla innych ludzi.

Ale z każdą chwilą coraz lepiej ją rozumiałam. 
I swoją przygodę z tym serialem zakończyłam na czystej sympatii i zrozumieniu.

Ogólnie piękna kompozycja (quasi-klamrowa), wszystko składa się w całość.
Mnóstwo symboli (a może tylko rzeczy, które symbolami mi się wydają). Na przykład węże albo to, jak Jim jest "łączony" z jabłkiem.

I postać Henry'ego...
Taki ciepły, kochany i troskliwy człowiek. Dziś już coraz trudniej o takich.


Tak czy inaczej - polecam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz