Przeuroczy miniserial.
Po pierwszym odcinku byłam pełna żywego hejtu do Olive.
Za to, jak traktuje Henry'ego.
Za to, jaka jest dla Chrisa.
Za to, jaka jest dla innych ludzi.
Ale z każdą chwilą coraz lepiej ją rozumiałam.
I swoją przygodę z tym serialem zakończyłam na czystej sympatii i zrozumieniu.
Ogólnie piękna kompozycja (quasi-klamrowa), wszystko składa się w całość.
Mnóstwo symboli (a może tylko rzeczy, które symbolami mi się wydają). Na przykład węże albo to, jak Jim jest "łączony" z jabłkiem.
I postać Henry'ego...
Taki ciepły, kochany i troskliwy człowiek. Dziś już coraz trudniej o takich.
Tak czy inaczej - polecam ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz