Zadziwiam sama siebie z dnia na dzień.
To dziwne i śmieszne, że w przeciągu 7 miesięcy wszystkie moje dotychczasowe relacje, które byłabym gotowa nazwać "przyjaźniami", obróciły się w proch. Coś, co wydawało się tak wartościowe, okazało się wytworem rodem z kloaki.
Ale takie jest życie.
A ja mam naprawdę po kokardę angażowania się i starania dla kogoś, kto nie jest nawet pobieżnie zainteresowany.
Zbyt dużo jest osób, które na moją uwagę zasługują, bym mogła marnować czas na jednostronne relacje bez przyszłości.
I piszę to bez żadnego smutku.
Może to jest najlepszym miernikiem wartości.
Nie jest mi nawet żal, że coś się kończy. Wypaliło się, próbowałam naprawiać, ale nie jestem w stanie nic zrobić w kwestii strużki moczu wypływającej od strony przeciwnej :)
Może właśnie to powinno być moim postanowieniem noworocznym?
No more toxic people.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz