Każdy z nas ma pewną wyidealizowaną wizję świata. To oczywiste i przynoszące wiele życiowych rozczarowań.
Bo ludzie nie są tacy dobrzy, jak myśleliśmy; benzyna nie taka tania; fart nie taki częsty; szczęście nie takie oczywiste.
I blame movies.
W nich wszystko układa się tak ładnie, a zakończenie zawsze jest szczęśliwe.
Ale nie o tym, nie o tym...
Poza tą wizją jest jeszcze jedna.
Wizja nas samych.
Każdy z nas widzi siebie przez pryzmat własnych wyobrażeń o sobie. Mamy się za dobrych, porządnych ludzi.
W rzeczywistości możesz być skurwielem bez sumienia. Ale kiedy nagle ktoś Cię spyta, jakim człowiekiem jesteś, powiesz "Jestem dobrym człowiekiem. Nie mam sobie nic do zarzucenia."
W głowie pomijamy wszystkie złe rzeczy, które zrobiliśmy. Widzimy tylko swoje zalety.
Ja też mam w głowie obraz Dobrej Madzi. Dla uproszczenia nazwijmy ją Klarą (Boże, chciałabym mieć tak na imię). I kiedy myślę o sobie, nie myślę o obiektywnej Madzi żyjącej na tym łez padole, tylko o Klarze.
Bo każdy lubi mieć o sobie dobre mniemanie.
Ale co z tego, skoro wszyscy jesteśmy chujami?
Nie jest to postanowienie noworoczne. To bardziej rodzaj filozofii życiowej.
Starać się żyć tak, by nie być Klarą wyłącznie w głowie.
Być Klarą naprawdę.
Czyż to nie brzmi dobrze? :)
Będzie trudne, ale nie ma rzeczy niemożliwych.
"A we mnie samym wilki dwa
Oblicze dobra, oblicze zła
Walczą ze sobą nieustannie
Wygrywa ten którego karmię"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz