niedziela, 29 marca 2015

Dramat sześciolatka... ♥

W piątek na moim wydziale (jak to szumnie brzmi! MÓJ wydział. Mój własny!) była konferencja, na której wystąpił w roli gościa jeden z najbardziej przeze mnie lubianych polityków.

Prezes NIK, Krzysztof Kwiatkowski

Pamiętam, jak został Ministrem Sprawiedliwości. To był taki okres, w którym byłam na bieżąco z polityką i wszelkimi newsami tego dotyczącymi, więc od razu sobie postać obczaiłam ;)

Zawsze strasznie mnie fascynował. 
Po pierwsze to, że pokonał raka. To może się wydawać trochę słabe, że swoje sympatie opieram na czymś takim. Ale jako osoba, w której rodzinie "cancer doesn't run. It gallops" i która prawdopodobnie będzie się z nim sama zmagała (Mamusię oszukasz, Tatusia oszukasz, ale genów nie oszukasz) - ma to dla mnie szczególne znaczenie. Ale za te zmagania (zwłaszcza, że dotyczą relatywnie młodego wieku) - od zawsze, na zawsze WIELKI SZACUNEK.

Po drugie... no są tacy ludzie, którzy od pierwszego spojrzenia na nich wzbudzają emocje. Tak jak w przypadku Agaty Młynarskiej jest to czysty hejt, poddenerwowanie i ochota przyłożenia w twarz, tak w przypadku pana Krzysztofa to zawsze jest taka niewytłumaczalna nić sympatii. Zawsze podświadomie mi się wydawał strasznie pogodnym i ciepłym człowiekiem.

I właśnie w piątek byłam na tym wykładzie. Pomijam wielką organizacyjną nieporadność tego wydziału. Pomijam to, że dziekan w powitaniu Prezesa  powiedział, że dowiedział się 48h temu o tym, że on przyjedzie i że to wstyd. Pomijam to, że dziekan nie usiedział nawet 5 minut - przywitał gościa, usiadł na minutę, wyszedł i więcej się nie pojawił. Pomijam to, że była organizowana lista ludzi, którzy chcą się pojawić na wykładzie, było ponad 200 chętnych, których upchnięto do sali mieszczącej 80 osób. POMIJAM.

Było świetnie :)
Prezes okazał się dokładnie takim typem człowieka, jaki uwielbiam.
Strasznie sympatyczny, z dystansem do siebie, wielką dozą humoru, odpowiedzialny (come on, w końcu bycie prezesem tak ważnej instytucji do nie kaszka z mleczkiem!), ale jednocześnie potrafiący się wyluzować.

W czasie przeznaczonym na zadawanie pytań ciężko było się tłumowi przemóc, nie było nikogo, kto przełamałby te pierwsze lody. Więc Prezes zaproponował, że może organizator zada mu jakieś pytanie, bo na pewno ma przygotowane. (To, że organizatora nie było na sali - POMIJAM!)
Wtedy powiedział, że jak nie ma pytań, to żaden problem, bo on jest straszna gaduła i zawsze jakiś temat znajdzie, i się rozgada, i że ciężko go będzie zatrzymać. Ja bym na jego miejscu się troszkę wkurzyła, a on na luziku z uśmiechem na ustach (chociaż też nie wiadomo, jaka była "temperatura" jego myśli w tym momencie ;) ).
Albo powiedział, że mieszka od poniedziałku do piątku w Warszawie, a w weekendy mieszka w Łodzi, bo "żona powiedziała, że się chyba z koniem na łby pozamieniałem, jak myślę, że się przeprowadzimy do Warszawy" ♥
Albo mówił o kontrolach, czy szkoły są przygotowane na przyjęcie sześciolatków - żeby pisuarki były na odpowiedniej wysokości, umywalki też... a w 2013r. ponad 80% szkół tych warunków nie spełniało - i był to wielki problem ze względu na standardy europejskie, "nie mówiąc już o dramacie sześciolatka, który musi sikać skacząc do pisuaru" ♥♥♥

No kurczę, to jest ten typ poczucia humoru i ogromnego dystansu, który w ludziach uwielbiam ;)
Serio, do tej pory nie mogę wyjść z zachwytu i podziwu.

No i nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zrobić sobie zdjęcia ;)
♥♥♥


Tak więc na następnej wizycie Prezesa na WPiA US (już w październiku!) na pewno się pojawię :)
I need that kind of positivity in my life :D



I tak szczerze...?
Zamieszało mi to spotkanie w głowie w kwestii wyboru dalszej drogi. 
Byłam w miarę zdecydowana, ale teraz już sama nie wiem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz