środa, 18 marca 2015

"Obietnica poranka"

W poniedziałek byłam w teatrze na "Obietnicy poranka" z Anną Seniuk i Grzegorzem Małeckim.

Ogólnie rzecz biorąc jest to opowieść o więzi między matką synem.
Matka, Rosjanka zafascynowana Francją, samotnie wychowuje syna. Stara się dać mu wszystko, co najlepsze i zagwarantować mu świetlaną przyszłość.


Mimo dość sporej ceny biletów, jest to zdecydowanie rzecz warta polecenia.

Po pierwsze - Anna Seniuk. Rozczulająca rola, świetnie zagrana. Mama określiła to mianem "starej szkoły aktorskiej", ja nazwę to po prostu talentem i kunsztem. Istny majstersztyk i perfekcja. Dodatkowa sentymentalna iskierka - urodzona na Ukrainie, moja krajanka ♥

Po drugie, posiadacz mojego najulubieńszego męskiego imienia, Grzegorz Małecki. Idealny przykład tego, jak ważne są geny. Posiadacz przecudnego głosu. W czasie spektaklu strzelał takie miny, że rozpływałam się w fotelu.
Wśród dzisiejszych aktorzyn, grających każdą emocję jedną miną, osoba potrafiąca jednym grymasem przekazać dokładnie uczucia postaci jest istnym diamentem. Wielki szacunek i tony zachwytu w kierunku tego pana ♥

Po trzecie - sama historia. Ryczałam jak nienormalna. I to nie raz, na zakończenie, jak wszyscy widzowie.
Nieeeeeee, ja ryczałam co najmniej 3 razy, plus przejściowa potliwość oczu w niektórych momentach.

    1. Sam początek. Wystarczyły dwa zdania.
      AS: Wstydzisz się swojej starej matki?
      GM: (...) Chciałem dla niej zdobyć świat i złożyć go u jej stóp.
      I już Madzi lecą z oczu łez potoki...
    2. AS: Słuchaj mnie uważnie. Następnym razem, kiedy zdarzy się, że obrażą wobec ciebie twoją matkę, następnym razem chcę, żeby cię przynieśli do domu na noszach. Rozumiesz? Chcę, żeby cię przynieśli do domu całego we krwi, słyszysz? Nawet gdybyś nie miał ani jednej nie połamanej kości, słyszysz?
      Inaczej nie warto wyjeżdżać... Nie warto jechać do Francji,
      Pamiętaj, co ci powiedziałam. Od tej chwili masz mnie bronić. Nic mnie nie obchodzi, co ci mogą zrobić ich pięści. Cierpi się od czego innego. Jeśli będzie trzeba, masz dać się zabić.

      Pogrubione słowa niemal wykrzyczane, pełne bólu. Reszta mówiona powoli, cicho, przez ściśnięte gardło. Niemal wstrzymałam oddech od ładunku emocji, który ten krótki fragment ze sobą niósł.
       
    3. Zakończenie. Tu nie ma nawet czego tłumaczyć. Wystarczy obejrzeć lub przeczytać.

Jestem szczerze zachwycona.
Autentycznie, od poniedziałku ciężko jest mi oderwać myśli od spektaklu :)
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz