piątek, 11 grudnia 2015

Nie pamięta kogut, jak kaczątkiem był.

Przysłowia mądrością narodów.


Niedoczas stał się moim królestwem.
Mam tyle zaległości, że śpię już po 3h dziennie, a one nie ubywają.

Nie wiem, co mam zrobić. Wyrżnąć sobie zadania żyletką na twarzy i rozdłubywać rany każdego dnia, w którym tego nie wykonam?
Może to mnie trochę zmobilizuje...

A poza tym:
1. świat mnie dziwi.
2. ludzie mnie dziwią.
3. ja sama siebie zadziwiam.

3... 
Nie mogę od wczoraj wyjść z podziwu nad sobą, że rozwiązałam sprawę upadłości konsumenckiej. I odpowiedziałam na pytanie na wykładzie z postępowania administracyjnego. I dzięki Góralowi jestem na liście na ustny z posia ♥ (mój mistrz uznał, że warto wynagrodzić za wytrwałość tych, którzy są zapisani na pierwszej liście i dać im pierwszeństwo w zapisywaniu się na egzamin ♥).
I środowy mistrz dnia - tabela na pgp. Mieliśmy wysłać D. tabelę. Zapomniałam o tym na śmierć. Wysłałam mu we wtorek wieczorem plik. Zepsuty (nie do otworzenia). Wysłał maila, że odebrał. Od tamtej pory cisza :D
Nie zapominajmy też o dzisiejszym rozwiązywaniu kazusów na adminie. Dziwnym, ale też... jeszcze bardziej dziwnym.


2...
Usłyszałam parę dni temu od znajomej, że A. powiedziała jej, że się pogodziłyśmy...

Nie no, spoko.
Nie wiem, jakoś...

Dla mnie to, że zaczęłyśmy sobie mówić "cześć" na korytarzu zamiast udawać, że się nie znamy, nie jest żadnym wyznacznikiem pogodzenia się. Nie to, że mam coś przeciwko zgodzie między nami. Wiem, że nie byłoby to łatwe, ale pierwsze czego bym potrzebowała, to szczerej rozmowy. Nie luźnego "cześć" rzuconego w przelocie.
Dalej nie wiem, o co chodziło wtedy w czerwcu. O co chodziło przez półtorej roku, kiedy z różnych źródeł i źródełek dowiadywałam się, jak bardzo mnie nienawidzi i jakie rzeczy o mnie opowiada.
Nie wiem jak mam to traktować. Ale wiem jak się poczułam - jak ktoś, kto nie zasługuje na wyjaśnienia. Nie zasługuje na nic. Ale trudno. Chyba już się do tego z jej strony przyzwyczaiłam :)


1...
Patrzę na to, co się dzieje w kraju. Co się dzieje na wydziale. Co się dzieje w tramwajach i na ulicach.
I nie wierzę, że to się dzieje.

We wtorek w tramwaju czytałam książkę (Wiedźmin ♥). Ale mam taki nawyk, że jak jest przystanek, to odrywam od książki wzrok, czy ktoś starszy nie wchodzi, żeby mu ustąpić.
I wszedł starszy gość. Schowałam książkę do plecaka (bo nie umiem czytać na stojąco w tramwaju. Na stojąco, chodząc - żadnej problem. Ale stanie w tramwaju to chyba wyższa szkoła jazdy). Ustąpiłam.
Koleś był w takim szoku, że z babką (też starszą), koło której usiadł, zaczęli dyskutować, jaki to ewenement, że ktoś im ustąpił.

Dziwne uczucie, jak coś naturalnego dla Ciebie nagle staje się przedmiotem dyskusji jako matka Teresa w dziedzinie miejskiego trybu życia.

Choć matka Teresa też najlepszą matką dla swych owieczek nie była :D
Też tam dobre machloje szły.



Zaczęłam na rybach, kończę na grzybach. Rozrzut mam jak katiusza.
Ale jestem zmęczona. Chyba trochę mogę.
I chyba trochę chcę.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz