niedziela, 21 grudnia 2014

"Oddech weź. Już najgorsze jest za Tobą..."

W końcu gdzieś będzie lepiej, daję słowo...


W sumie tytuł ma dużo racji. Najgorsze za mną.


  1. Kolokwium z karnego
    Zjebałam po całości. To jest niesamowite, że tyle się do tego gówna uczę, żeby finalnie i tak nie zdać.
    Demotywujące.

  2. Certyfikat.
    Oh, God! Nareszcie stres za sobą. Jeszcze tylko 1,5 miesiąca czekania na wyniki.
  3. Berlin...
    W piątek wybrałyśmy się w 18 osób do Berlina. Byłam odpowiedzialna za trasę i całą logistykę przedsięwzięcia.

    Nienawidzę być przewodnikiem. Parszywa robota.
    Masz opracowaną trasę, idziecie, a nagle ktoś z grupy mówi "Ej, a teraz nie tutaj? Chodźcie tędy". Kurwa, to po co ja sterczę nad mapami? Chcesz, to przejmuj dowództwo i prowadź...

    No i to, że w pewien sposób biorę na siebie odpowiedzialność za resztę.

    Tak czy inaczej - dotarłyśmy do Berlina, ale nie na Hauptbahnhoff, jak było w rozkładzie, tylko na Gesundbrunnen. Pierwsza kłoda pod nogi... Gdyby nie jakaś koleżanka Karoliny, to byśmy zmarnowały trochę czasu. Nie mówię, że byśmy nie trafiły, ale trochę zajęłoby czasu ogarnięcie wszystkiego.
    Potem Brama Brandenburska, Reichstag, mój najulubieńszy pomnik w całych Niemczech - Pomnik Pomordowanych Żydów Europy.
    Niesamowite miejsce. Wydaje się z zewnątrz nieszczególne. Ot, parę bloków z betonu. Ale jak wejdziesz do środka, to okazuje się, że te bloki są ogromne, a ich wielkość i ilość człowieka po prostu przytłacza. Wgniata w ziemię.

    Potem miałyśmy mały postój na placu Poczdamskim. Następnie Spectrum, no i na końcu Alexanderplatz i Weinachtsmarkt.

    Najgorsze było na koniec. Około 20.30 powinnyśmy mieć z Gesundbrunnen pociąg do Szczecina z przesiadką z Angermunde.
    Większość pociągów jest tak właśnie opisana -> Belin - Szczecin Główny
    Patrzę na rozkład - a tam takiego pociągu nie ma.

    Od razu w głowie alarm i powtarzanie sobie "Nie panikuj. Najpierw coś wykombinuj, potem będziesz panikować! Skup się, skup się!". Poszłam do drugiego rozkładu, bo może ten jest jakiś niedodrukowany. Na drugim to samo.

    W końcu Milena zauważyła, że ten ma w trasie Angermunde, więc to pewnie ten.

    Weszłyśmy na peron i w tym momencie uderzyła we mnie ta opóźniona panika.
    Całe powietrze jakby mi odpłynęło z płuc. Nie mogłam złapać powietrza. Serce zaczęło walić jak szalone. Nogi od razu jak z waty. Łzy w oczach. W głowie sceny rodem z "Dzieci z Dworca ZOO".

    "Szczecinianki z Dworca Gesundbrunnen".


    Jakbym była sama, to bym się nawet nie przejęła. Przekimałabym na dworcu, pojechała rano, dopłaciła komuś do biletu brandenburskiego. Ale miałam na sobie 18 dziewczyn...

    Ale na szczęście dojechałyśmy cało.


    A wczoraj dwie dziewczyny napisały do mnie i podziękowały za ogarnianie tego wszystkiego, bo one by nie dały rady tak z samą mapą i w ogóle tak wszystkiego zaplanować.
    To kochane :)
    I milutkie być docenioną. Mimo tej wpadeczki z pociągiem...

A teraz został mi tylko jeden wykład jutro i święta ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz